Margaret
Pukanie do drzwi rozlegało się w moim pokoju już od kilkudziesięciu minut. Nawet się nie łudziłam, ze zobaczę tam rodziców próbujących mnie pocieszyć - co to, to nie. Pewnie stała tam moja wnerwiająca siostra chcąca znowu zaszczycić mnie swoją, jakże złośliwą uwagą, uwagą. Tyle, że ona wymiękłaby po chwili. Czyżby moja ukochana mamusia zaczęła się o mnie martwić?
Jak na zawołanie, zza drzwi odezwała się matka.
-Maggie, kochanie! Otwórz wreszcie!
-Och, odpuść sobie! - odkrzyknęłam kończąc pakowanie.
Obrzuciłam spojrzeniem cały pokój. Pusta szafa, idealnie pościelone łóżko (ugh, moja matka była pedantką, zatrudniała pokojówki), równiutko poukładane na biurku stosiki książek. To pomieszczenie było tak sterylne, że przypominało mi szpitalną salę. Jedyne co je rozświetlało, to mnóstwo zdjęć przyklejonych do sufitu. Na wszystkich z nich byłam ja i Olivia. Ognisto rude włosy na fotografiach były jedynymi kolorami w szarym pokoju. Na każdym zdjęciu byłyśmy uśmiechnięte. Tak! JA uśmiechnięta!
Delikatnie, tak, aby się nie podarły, odlepiłam z sufitu zdjęcia. Włożyłam je do torby. Byłam już całkowicie gotowa.
Schyliłam się jeszcze pod łóżko, aby wyciągnąć z pod niego buty, lecz moją uwagę przykuł jakiś prostokątny kształt głęboko pod łóżkiem. Sięgnęłam po niego ręką.
Hmm. Stary album ze zdjęciami. I to nie "jakiś". Wiedziałam, że jeśli tam spojrzę pod powiekami poczuję łzy, ale i tak moja ręka, jak gdyby była osobnym organizmem, otworzyła go.
Ku moim oczom rzuciła się trzynastolatka o długich, brązowych włosach u boku niebieskookiego chłopaka. Na kolejnych stronach widziałam tę samą parkę tyle, że na każdym zdjęciu w innym wieku.
Przez wspomnienia z moich oczu pociekły łzy i kiedy z końca albumu wyjęłam pomiętą kartkę, rozmazywały mi widok. Ale nie musiałam czytać, żeby wiedzieć, co jest tam napisane. Słowa, które wypowiedział (a raczej napisał) do mnie mój przyjaciel, zapamiętałam na całe życie.
Hej Maggie!Tak na początku, to przepraszam, że nie mówię
Ci tego osobiście, ale nie mam nawet jak zadzwonić!
Jak wiesz, są pre-castingi do X Factor.
Postanowiłem iść i dostałem się do prawdziwych castingów!
Pewnie i tak się nie dostanę i opowiem ci resztę, więc ten niby-list nie
ma sensu. Jestem teraz w Londynie i zmieniam numer telefonu, ale
będę dzwonić. Do usłyszenia!
Niall xx
Cholerny kłamca.
Anne-Marie
Carl Heager, Melbourne, lat 16.
Nie.
Carol Heager, Rio de Janeiro, lat 57.
Uhh, ten też nie.
Już półtorej godziny trwały moje "poszukiwania" ojca. Tego prawdziwego.Niestety, jak na razie nie znalazłam żadnego mężczyzny, który mógłby być moim biologicznym ojcem. Zakładałam, ze jest z Wielkiej Brytanii - moi dotychczasowi rodzice nigdzie nie wyjeżdżali od 20 lat , nie licząc kilku wypadów do rodziny, więc musieli "skorzystać" z jakiegoś pobliskiego biura adopcyjnego.
O ja idiotka!
Biuro adopcyjne! Przecież mogłam zapytać o nie Katherine lub Jack'a.
Nie wyłączając komputera, zbiegłam po schodach do salonu, gdzie jak oczekiwałam, będą.
Bingo!
Bez zbędnych tłumaczeń i żadnych wstępów przeszłam do sedna.
-Jak nazywa się biura adopcyjne lub dom dziecka, z którego jestem?
-Anne-Marie, my nie... - zaczęła Katherine.
-Znów te wymówki! Nie dość, że okłamywaliście mnie przez całe życie, żyłam nieświadomie, myśląc, że mam kochającą rodzinę, wszystko to, czego zapragnę - o nie, atak histerycznej paniki. - Naprawdę pokochałam tych wszystkich ludzi! Waszych rodziców, rodzeństwo i innych członków rodziny... Sprawialiście, że moje życie było perfekcyjne, żeby wypracować schemat rodziny idealnej. Mogliście mi po prostu nie mówić... - szlochałam. Człowiek potrafi wytworzyć naprawdę niesamowitą ilość łez. - Wymyślić jakąś bzdurę, w którą bym uwierzyła... Że urodziłam się, gdy nie byliście jeszcze po ślubie, że pomylili karty... Coś... Cokolwiek!
Teraz potrzebowałam naprawdę wielkiej ilości przytulania i miłości...
---------------------------------
Taak, wiem. Znów się spóźniłam, ale ZNÓW komputer mi się zepsuł -,-
Możecie odnieść wrażenie, że Maggie i A.M. są rozpieszczonymi nastolatkami i tak dalej, ale chodzi o to, żeby pokazać, że nie są idealne. Nie są wredne ani nic, ale przeżywają te sytuacje na swój sposób...
Love ya all,
Victoria xx
http://besty.pl/2130769 :)
OdpowiedzUsuńZ góry przepraszam za spam!
OdpowiedzUsuń''Jestem inna niż oni,choć często zachowuję się tak samo podle. Spytacie, czemu inna? Wcale nie jestem bogata, nie mieszkam w willi z 30 sypialniami i basenem. Można powiedzieć, że jestem raczej biedna, mieszkam z mamą w wielkim, starym wieżowcu na obrzeżach miasta. Dobrze się uczę, choć innym wmawiam zupełnie co innego. Nie noszę ciuchów za 1 000 funtów. Faktycznie mam firmowe ciuchy. Skąd? Odpowiedź jest prosta. Lumpeksy.
Pewnie teraz zastanawiasz się dlaczego mnie lubią? Za mój charakter? NIE. Za wygląd? BŁĄD. Po prostu nic o mnie nie wiedzą, taka jest prawda.''
Zapraszam na http://let-me-see-beneath-your-beautiful.blogspot.com/ xx
Cudny rozdział. Tak jak i każdy który piszesz.
OdpowiedzUsuńpodoba mi sie ten blog :)
czekam na nn
Mwahh
Spam
OdpowiedzUsuńApril to dziewczyna mieszkająca w Londynie,wraz z przyjaciółmi chodzi do wspólnej szkoły.Wszystko było by dobrze,gdyby nie fakt że któregoś dnia,jej chłopak rzuca ją.Rozstanie boli jak każdego z nas. Próbuję pobudzić zazdrość Alexa chodzącego wraz z nią do szkoły,podrywając na jego oczach innych.A nawet idzie z nimi do łóżka tylko po to aby jej ex wiedział co stracił.
W końcu zapomina już o słodkiej zemście,bawiąc się na imprezach,pijąc nie zliczone ilości alkoholu czy uprawiając sex z przyjacielem.
http://andiamveryhappy.blogspot.com/
Jeśli spodobał ci się historia,zapraszam do zaobserwowania i napisania opinii na temat rozdziału w komentarzu.
Pozdrawiam i przepraszam za spam~Gabi xo