niedziela, 10 lutego 2013

#2


Margaret
  Pukanie do drzwi rozlegało się w moim pokoju już od kilkudziesięciu minut. Nawet się nie łudziłam, ze zobaczę tam rodziców próbujących mnie pocieszyć - co to, to nie. Pewnie stała tam moja wnerwiająca siostra chcąca znowu zaszczycić mnie swoją, jakże złośliwą uwagą, uwagą. Tyle, że ona wymiękłaby po chwili. Czyżby moja ukochana mamusia  zaczęła się o mnie martwić?
Jak na zawołanie, zza drzwi odezwała się matka.
-Maggie, kochanie! Otwórz wreszcie!
-Och, odpuść sobie! - odkrzyknęłam kończąc pakowanie.
Obrzuciłam spojrzeniem cały pokój. Pusta szafa, idealnie pościelone łóżko (ugh, moja matka była pedantką, zatrudniała pokojówki), równiutko poukładane na biurku stosiki książek. To pomieszczenie było tak sterylne, że przypominało mi szpitalną salę. Jedyne co je rozświetlało, to mnóstwo zdjęć przyklejonych do sufitu. Na wszystkich z nich byłam ja i Olivia. Ognisto rude włosy na fotografiach były jedynymi kolorami w szarym pokoju. Na każdym zdjęciu byłyśmy uśmiechnięte. Tak! JA uśmiechnięta!
Delikatnie, tak, aby się nie podarły, odlepiłam z sufitu zdjęcia. Włożyłam je do torby. Byłam już całkowicie gotowa.
Schyliłam się jeszcze pod łóżko, aby wyciągnąć z pod niego buty, lecz moją uwagę przykuł jakiś prostokątny kształt głęboko pod łóżkiem. Sięgnęłam po niego ręką.
Hmm. Stary album ze zdjęciami. I to nie "jakiś". Wiedziałam, że jeśli tam spojrzę pod powiekami poczuję łzy, ale i tak moja ręka, jak gdyby była osobnym organizmem, otworzyła go.
Ku moim oczom rzuciła się trzynastolatka o długich, brązowych włosach u boku niebieskookiego chłopaka. Na kolejnych stronach widziałam tę samą parkę tyle, że na każdym zdjęciu w innym wieku.
Przez wspomnienia z moich oczu pociekły łzy i kiedy z końca albumu wyjęłam pomiętą kartkę, rozmazywały mi widok. Ale nie musiałam czytać, żeby wiedzieć, co jest tam napisane. Słowa, które wypowiedział (a raczej napisał) do mnie mój przyjaciel, zapamiętałam na całe życie.
Hej Maggie!
Tak na początku, to przepraszam, że nie mówię
Ci tego osobiście, ale nie mam nawet jak zadzwonić!
Jak wiesz, są pre-castingi do X Factor. 
Postanowiłem iść i dostałem się do prawdziwych castingów!
Pewnie i tak się nie dostanę i opowiem ci resztę, więc ten niby-list nie
ma sensu. Jestem teraz w Londynie i zmieniam numer telefonu, ale
będę dzwonić. Do usłyszenia!
                                  Niall xx
Cholerny kłamca.


Anne-Marie
Carl Heager, Melbourne, lat 16.
Nie.
Carol Heager, Rio de Janeiro, lat 57.
Uhh, ten też nie.
Już półtorej godziny trwały moje "poszukiwania" ojca. Tego prawdziwego.Niestety, jak na razie nie znalazłam żadnego mężczyzny, który mógłby być moim biologicznym ojcem. Zakładałam, ze jest z Wielkiej Brytanii - moi dotychczasowi rodzice nigdzie nie wyjeżdżali od 20 lat , nie licząc kilku wypadów do rodziny, więc musieli "skorzystać" z jakiegoś pobliskiego biura adopcyjnego.
O ja idiotka!
Biuro adopcyjne! Przecież mogłam zapytać o nie Katherine lub Jack'a.
Nie wyłączając komputera, zbiegłam po schodach do salonu, gdzie jak oczekiwałam, będą.
Bingo!
Bez zbędnych tłumaczeń i żadnych wstępów przeszłam do sedna.
-Jak nazywa się biura adopcyjne lub dom dziecka, z którego jestem?
-Anne-Marie, my nie... - zaczęła Katherine.
-Znów te wymówki! Nie dość, że okłamywaliście mnie przez całe życie, żyłam nieświadomie, myśląc, że mam kochającą rodzinę, wszystko to, czego zapragnę - o nie, atak histerycznej paniki. - Naprawdę pokochałam tych wszystkich ludzi! Waszych rodziców, rodzeństwo i innych członków rodziny... Sprawialiście, że moje życie było perfekcyjne, żeby wypracować schemat rodziny idealnej. Mogliście mi po prostu nie mówić... - szlochałam. Człowiek potrafi wytworzyć naprawdę niesamowitą ilość łez. - Wymyślić jakąś bzdurę, w którą bym uwierzyła... Że urodziłam się, gdy nie byliście jeszcze po ślubie, że pomylili karty... Coś... Cokolwiek!
Teraz potrzebowałam naprawdę wielkiej ilości przytulania i miłości...


---------------------------------
Taak, wiem. Znów się spóźniłam, ale ZNÓW komputer mi się zepsuł -,-
Możecie odnieść wrażenie, że Maggie i A.M. są rozpieszczonymi nastolatkami i tak dalej, ale chodzi o to, żeby pokazać, że nie są idealne. Nie są wredne ani nic, ale przeżywają te sytuacje na swój sposób...

Love ya all,
Victoria xx

czwartek, 31 stycznia 2013

Liebster Awards

Okeeej, no cóż. Pobawię się w Liebster Awards, a co mi szkodzi.

NOMINACJA DO LIEBSTER AWARD JEST OTRZYMYWANA OD INNEGO BLOGGERA W RAMACH UZNANIA ZA DOBRZE WYKONANĄ  ROBOTĘ PO ODEBRANIU NAGRODY NALEŻY ODPOWIEDZIEĆ NA 11 PYTAŃ OTRZYMANYCH OD OSOBY KTÓRA CIĘ NOMINOWAŁA TY NASTĘPNIE NOMINUJESZ 11 OSÓB (INFORMUJESZ ICH O TYM) I ZADAJESZ 11 PYTAŃ [NIE MOŻNA NOMINOWAĆ BLOGA KTÓRY CIEBIE NOMINOWAŁ]

Pytania dostałam od Smile :) :

1. CO WAS PODKUSIŁO/ NAMÓWIŁO DO ZAŁOŻENIA BLOGA WŁAŚNIE O 1D?
Myśl o tym przyszła do mnie jakoś spontanicznie. miałam pomysł, pomyślałam o blogu i jakoś tak wyszło ;)
2. ILE TRWA WASZA PRZYGODA Z KIMŚ TAKIM JAK 1D?
zaczęłam ich słuchać rok temu.
3. CO OPRÓCZ PISANIA OPOWIADAŃ LUBICIE ROBIĆ?
Jestem uzależniona od książek dark fantasy.
4. JEŻELI MIAŁYBYŚCIE WYBRAĆ DO UPRAWIANIA JEDEN SPORT JAKI BYŁBY TO RODZAJ? piłka Ręczna
5.CO NAJBARDZIEJ LUBICIE W PROWADZENIU BLOGA?
chyba to, że otrzymuje się opinię na bieżącą. chodzi o to, że kiedy np. napiszesz książkę, to czytelnik dostaje całą od razu i jeśli nie zauważyłeś błędu na początku, to ciągnie się on przez resztę powieści. a w blogu możesz z następnym rozdziałem się poprawić.
6. CZY UWAŻASZ, ŻE CZAS SPĘDZONY NA PISANIU NOWYCH ROZDZIAŁÓW JEST BARDZIEJ STRACONY CZY ZYSKANY. (ZYSKANY W SENSIE TEGO, ŻE DOBRZE SIĘ PRZY TYM BAWISZ, NIE ROBISZ TEGO BO MUSISZ TYLKO Z CHĘCIĄ PISZESZ)
uważam, że coś pisane na przymus nie jest dobre, nawet przez osobę bardzo utalentowaną. to widać, po sposobie pisania. a kiedy piszesz z przyjemności, kiedy masz wenę i kiedy chcesz coś pisać, to wychodzi z głębi twojego serca. i nawet jeśli jest słabawe pod względem technicznym, to widać, że piszesz, bo lubisz. na to pytanie powinna być tylko jedna odpowiedź: to czas zyskany.
7. JAK ZACZĘŁA SIĘ TWOJa PODRÓŻ Z 1D?
usłyszałam ich bodajże w radiu czy telewizji i stwierdziłam, że mają w sobie "to coś" i zaczęłam szperać w internecie coś na ich temat. i się wciągnęłam ;)
8. MUSISZ WYBRAĆ JEDNEGO CHŁOPAKA Z ZESPOŁU I MIEJSCE NA ROMANTYCZNĄ RANDKĘ TYLKO WE DWOJE. KOGO WYBIERASZ I JAKIE MIASTO/PAŃSTWO?
Byłby to harry. miejsce? nie mam określonego miejsca, ale nie powinna to być restauracja czy coś, to przeżytek. jakiś piknik na łące byłby świetny :)
9. DLACZEGO AKURAT TAK WYBIERASZ? (ODWOŁANIE DO PYTANIA 8)
lubię uczucie trawy pod stopami, słońce i świeże powietrze + jakiś kochany wariat, kocham ;33
10. TWÓJ STYL UBIORU JEST BARDZIEJ DZIEWCZĘCY, KOBIECY CZY NA LUZIE? 
hmmm, zależy. lubię trampki i spodnie, ale czasami mam kaprys na sukienkę :)
11. ULUBIONA PIOSENKA?
jeśli chodzi o piosenki 1d, to same mistakes i over again. a poza tym taylor swift love story, ed sheeran give me love , paramore crushcrushcrush i kings of leon pyro :)


pytania dla was:
1.  dlaczego zaczęłaś/-ąłeś pisać? 
2. od jakiego czasu piszesz?
3. czy oprócz bloga piszesz coś innego? (np. tak zwane 'chowanie do szuflady')
4. Jakiej muzyki oprócz one direction słuchasz?
5. czy twoje plany na przyszłość są związane z pisaniem?
6. ile masz lat?
7. co one direction zmieniło w twoim życiu?
8. masz wybór: musisz zabić kogoś lub siebie. na co się decydujesz?
9. Masz jakieś hobby?
10. masz rodzeństwo?
11. co było najodważniejszą rzeczą, którą zrobiłaś/-eś? 

blogi, które wybrałam:
http://ifyoumorethanthis.blogspot.com/
http://take-me-to-wonderland-onedirection.blogspot.com/
http://stories-about-1-direction.blogspot.com/
http://only-one-direction.blogspot.com/
http://words-about-1d.blogspot.com/
irresistible69.blogspot.com

TA, WIEM, MIAŁO BYĆ 11, ALE WIĘCEJ BLOGÓW JUŻ NIE CZYTAM.


DRUGI ROZDZIAŁ DODAM JAKOŚ W WEEKAND. MIAŁAM SKOŃCZYĆ Z PISANIEM TEGO BLOGA Z PEWNYCH POWODÓW, ALE JEDNAK GO NIE OPUSZCZAM. ZOSTANIECIE ZE MNĄ? :)
LOVE YA, VICTORIA.


sobota, 12 stycznia 2013

#1


Margaret

Właśnie, gdy zamgliło mi się przed oczami i zamiast ręki i zlewu pojawiła się czerwona plama, ktoś zapukał do drzwi. Sprawiło to, że otrzeźwiałam w miarę możliwości (choć i tak nadal byłam słaba). Szybko obwiązałam nadgarstek gazą, naciągnęłam aż po same dłonie rękawy swetra i opłukałam umywalkę z reszty krwi. Schowałam żyletkę do kosmetyczki, a tą do szafki.
-Margaret! Sama w domu nie jesteś, więc pospiesz swoje szanowne, choć całkiem za płaskie, cztery litery. Spieszę się na mecz! – dobiegł mnie zza drzwi piskliwy i jędzowaty głos mojej młodszej siostry.
Sprawdziłam czy wszystko jest uporządkowane i dla zmyłki spuściłam wodę w toalecie, po czym otworzyłam drzwi. Ujrzałam przed nimi moje kompletne przeciwieństwo – szesnastolatkę o blond (platyna, ugh) włosach, mocnej opaleniźnie i w stroju chilriderki składającego się z króciutkiego topu i ledwo zakrywającej tyłek spódniczce w biało-niebieskich kolorach. Serio, nigdy nie uwierzę, że osoba, w tym momencie piłująca sobie paznokcie, jest ze mną spokrewniona. Któraś z nas musiała być podmieniona przy urodzinach. Jestem w niemal stu procentach pewna, że to ja nią jestem, patrząc na moją matkę i Stevie (siostrę), które różni tylko wiek. Obie długowłose blondynki, obie niebieskookie i obie zawsze wyglądające perfekcyjnie. Jak żywe Barbie.
-Boże, Margaret! Co ty tak długo robisz w tej łazience? Bo na pewno nie układasz włosów – spojrzała z pogardą na moje, jeszcze nie rozczesane włosy. – Ani dobierasz strój – teraz jej krytyczne oko lustrowało mój czarny, wyciągnięty sweter. – Nie jest ci gorąco? Na dworze panuje upał. Dwadzieścia siedem stopni, a ty… - przerwała i podejrzliwie podniosła mój nadgarstek. Dopiero teraz zauważyłam, że spod rękawa wystaje kawałek opatrunku. Pospiesznie spróbowałam go zakryć, ale Stevie była szybsza i podniosła rękaw. – Nie mów, że znowu to robisz. – trajkotała nie dając mi dojść do głosu. – Myślałam, że przestałaś, kiedy poznałaś tą rudą idiotkę. Dziwię się, że w ogóle ktoś chciał z tobą…
-Nie masz prawa tak o niej mówić! – przerwałam jej wściekła. – Liv umarła niespełna dwa miesiące temu, a ty tak… Ty o niej… - nie mogłam nic wykrztusić z gardła przez rosnącą w nim gulę. – Ty… ty wredna dziwko! – wykrzyknęłam, a z pod mojej powieki wypłynęła pojedyncza łza. Starłam ją. Nie, nie będę płakać. Nie przy niej. Nie teraz.
Słysząc tylko prychnięcie ze strony Stevie ruszyłam do mojego pokoju, żeby się spakować.

                                                                      Anne-Marie

 „Nie, to niemożliwe” pomyślałam, po raz kolejny opłukując sobie twarz wodą.
 Mieszkałam z nimi przez dziewiętnaście lat. Przez dziewiętnaście lat żyłam w błogiej nieświadomości, że jestem okłamywana.
„Jesteś adoptowana… Jesteś adoptowana… Jesteś adoptowana…”
W mojej głowie wciąż rozbrzmiewały słowa moich rodziców. Jakich „rodziców”, do cholery?! Przecież oni nie są moimi rodzicami. To obcy ludzie.
Pytasz się, jak to „obcy” skoro mnie wychowywali i praktycznie wszystko o mnie wiedzieli.
Ale to kłamcy. Może okłamywali mnie nawet o tym, gdzie pracują!
Nie. Tak dłużej nie może być. Nie mogę żyć cały czas w kłamstwie. Wynoszę się stąd.
Niedługo pójdę na studia. Zamieszkam w akademiku, więc nie opłaca mi się szukać nowego mieszkania.
Jeszcze miesiąc zdołam tu, w Bracknell wytrzymać. Potem wyjadę do Londynu.
  Wytarłam twarz w ręcznik i z wysoko podniesioną głową zeszłam na dół, do Jack’a i Catherine.
Siedzieli na kanapie cicho szepcząc. Kobieta miała zapuchnięte, prawdopodobnie od płaczu, oczy. Słysząc, że weszłam, podnieśli wzrok na mnie. Zaczęli przepraszać i mówić, że im przykro. Nie obchodziło mnie to. Odchrząknęłam i wypowiedziałam słowa, które powtarzałam sobie wcześniej w myślach.
-Wasze przeprosiny nic dla mnie teraz nie znaczą. Okłamywaliście mnie przez cały czas – przerwałam, bo myślałam, że będą chcieli protestować, ale oni tylko pokornie skinęli głowami. – Straciłam do was zaufanie. Ale mam nadzieję, że teraz, gdy zrozumieliście swój błąd, przynajmniej w jednej sprawie powiecie mi prawdę. – sprawiałam wrażenie twardej i nie okazywałam żadnych emocji, żeby nie uznali, że się po takiej wiadomości załamię.
-Odpowiemy ci na wszystko. Szczerze. – wyszeptała Catherine łamiącym się głosem.
-No dobrze. W takim razie, jak nazywają się moi rodzice? Ci biologiczni, prawdziwi. – podkreśliłam ostatnie słowo.
Spodziewałam się pytań po co chcę ich poznać, że może oni nie będą chcieli czy coś w ten deseń, ale Jack udzielił tylko krótkiej odpowiedzi.
-Znamy tylko imię i nazwisko ojca.
-To znaczy?
-Carl Heager. – odpowiedział.
Bez słowa ruszyłam w stronę mojego pokoju, żeby poszperać w Internecie, ale „mama” mi przerwała.
- Anne-Marie? Masz zamiar dalej z nami mieszkać? – w jej głosie pobrzmiewała nutka nadziei.
-Nie martwcie się! Tylko dopóki nie zacznę studiować! – odparłam nawet się nie odwracając.
Kiedy byłam już w pokoju oparłam się tylko o drzwi i zrobiłam coś, co pomogłoby mi na chwilę pomóc w uporządkowaniu emocji.
Rozpłakałam się.

---------------------------------------
I jak się podoba rozdział pierwszy? :)
Pewnie zastanawiacie się, kiedy do opowiadania wedrą się nasi ukochani chłopcy, lecz ja sama nawet nie wiem dokładnie :D
Do następnego!

Love ya, Victoria xx

PS: Szukam kogoś, kto mógłby zrobić mi nagłówek. Pomożecie? Bo na razie blog jakoś rewelacyjnie nie wygląda ; D



wtorek, 8 stycznia 2013

Prolog.

Margaret
Szczęście?
Nie rozumiem. Mógłbyś wytłumaczyć?
Wiem, wiem, to może się wydawać (a raczej takie jest, no ale cóż poradzić) dziwne. Ale ja naprawdę nie wiem. Nie wiem, jakie to uczucie.
Pytasz się, a co z dzieciństwem. Ta dziecięca euforia towarzysząca choćby dostaniu lizaka.
tego też sobie nie przypominam. Byłam (i w sumie nadal jestem) cichym dzieckiem. Wystarczył mi mój ukochany miś Cookie (też nie wiem, co chodziło mi po głowie, kiedy nadawałam mu takie imię), spokojny kącik i długie godziny rozmów z nim. Tak! Rozmawiałam z pluszanką! Codziennie razem wzdychaliśmy, że chcemy mieć prawdziwych rodziców (Cookie był dla mnie raczej, jak brat, którego nigdy nie udałoby mi się mieć), którzy wzięliby nas na kolana, przytulili i wyszeptali Kocham cię!. On myśleli, że zdobędą moją miłość coraz większą ilością zabawek, każda coraz droższa i nowocześniejsza. Ale ja nawet nie zwracałam na nie uwagi. Nie, żebym była jakimś rozpieszczonym bachorem. Posłusznie brałam zabawkę do pokoju, odkładałam ją do pudła z innymi i szłam z powrotem w cichy kąt na strychu. Razem z Cookie'm, oczywiście.
Nasuwa ci się pytanie, dlaczego JEGO przyjęłam i zatrzymałam? No więc, nie zawsze byliśmy tak bogaci. Na moje drugie urodziny dostałam misia, na którego rodzice wydali ostatnie pieniądze, którymi mieli spłacić dług. Dług spłacili tuż po tym, jak ojciec dostał pracę, a potem sam założył firmę.
A miś został jako wspomnienie.
Potem dorastanie - czas nastoletni.
Nie ganiałam się za chłopakami i nie stroiłam się, o malowaniu już nie wspominając. Krótko mówiąc, nie robiłam tego co normalna nastolatka. Wolałam spędzać wolny czas w domu, z książką w ręku.
Ale miejsce Cookie'go zajął ktoś inny. Żywy, realny. Ktoś, kogo imienia wymieniać nie będę.
Ale powiem ci, że wtedy prawie stałabym się szczęśliwa. Odczuwałam jakąś wewnętrzną ulgę, że mam kogoś, komu się wyżalę i w końcu mi odpowie.
A już kiedy mogłoby być dobrze On uciekł robić karierę. Rozumiem, realizujmy swoje pasje, kształćmy talenty.
No, ale przyjaciół się nie zostawia.


Anne-Marie
Jej, nigdy nie byłam tak szczęśliwa!
ten dzień jest wspaniały!
Przyszedł list z Broadway Dance Academy! I zgadnij, kto dostał się na przesłuchanie?
Niejaka Anne-Marie Cameron! Tak, JA!
Nareszcie zatańczę na deskach, na których tańczyli najlepsi.A rodzice są tacy kochani. Powiedzieli, że opłacą mi te studnia. Mamo, tato jesteście najlepszymi rodzicami pod Słońcem!
A w dodatku zdałam wczoraj na prawo jazdy. Samochód od wujka chrzestnego stoi w garażu. Tylko teraz muszę tylko iść, aby wydali mi ten dokument.
No, ale koniec tego dobrego. Trzeba się ubrać i zacząć dzień!
Poszurałam moimi kapciami z owieczkami do sypialni, wzięłam ubrania i zaczęłam poranną toaletę. Po 40-50 minutach wyszłam z łazienki i poczłapałam do kuchni skąd dochodził do mnie słodki zapach omletów "maminej" roboty.
-Takie pyszności, to ja mogę zajadać codziennie. - odparłam po przywitaniu się z Catherine (tak, mówiłam do mojej mamy po imieniu - w końcu byłyśmy, jak przyjaciółki).
-Smacznego. - Cat położyła przede mną talerz z kilkoma omletami, na których widok ciekła mi ślinka. - Wychodzisz gdzieś dzisiaj?
-Wybierałam się właśnie odebrać z urzędu mój akt urodzenia, bo dzisiaj wyrabiają mi prawko. - odparłam w międzyczasie przeżuwając.
-A..akt? - moja matka zrobiła wielkie oczy, a gdzieś w głębi nich zobaczyłam rosnący strach.
-A co, jest z nim coś nie tak? - wybełkotałam nie przerywając posiłku.
-Muszę iść po twojego ojca.- rzekła i szybko wyszła w kierunku salonu, gdzie prawdopodobnie znajdował się wyżej wymieniony.
Wzruszyłam ramionami i wróciłam do konsumowania.
Catherine i Jack (mój tata) weszli do kuchni z kamiennymi twarzami. Pierwszy odezwał się Jack.
-Anne, myśleliśmy, że nie będziemy musieli ci tego powiedzieć, ale tak wyszło, że... nie zdziw się, jeśli na akcie zobaczysz coś niepokojącego, bo...
-Jesteś adoptowana. - powiedzieli jednocześnie, a ja zakrztusiłam się jedzeniem.
Że co do cholery?!

---------------------------------------------
A więc, prolog :)
Komentujcie, proszę! A jeśli nie macie czasu lub po prostu wam się nie chce, to przynajmniej zaznaczcie w reakcjach (na dole) co sądzicie.
Love ya, Victoria xx

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Bohaterowie



Margaret Alice Brown
Margaret, zwana Meggie lub po prostu M. jest dziewiętnastolatką, która w swoim życiu nigdy nie poznała szczęścia. Nie poszukuje go, bo wie, że i tak go nie znajdzie. Jest pogodzona ze swoim losem.
Ubiera się ciemno,  nie maluje.




Jedyną osobą, która nie boi się Margaret, jest szukająca nowych wrażeń Olivia. Dziewczyna na początku irytuje tylko Maggie, która dziwi się, że ktoś się nią zainteresował. Liv emanuje optymizmem i entuzjazmem.
W końcu któregoś dnia M. przyzwyczaja się do obecności Olivii. Pewnego dnia pęka i stwierdza, że zbliżyła się do Liv. Dziewczyny zaprzyjaźniają się.
Niestety w wieku osiemnastu lat Olivia umiera. Miała złośliwy guz mózgu.

Margaret znowu staje się tylko złudzeniem ciała. Zaczyna się okaleczać. Nie po to, żeby umrzeć, ale po to, żeby nie czuć bólu psychicznego. Nikt nie może jej powstrzymać. Wyprowadza si, ponieważ chce się odizolować od innych. Staje się taka, jak przed poznaniem Olivii. Lecz w jej życiu coś się zmienia przez powrót "przybysza" z dzieciństwa...



Anne-Marie Cameron
Anne-Marie, Anne lub krótko A.M. to dziewczyna, która w wieku dziewiętnastu lat dowiaduje się, że jest adoptowana. Anne próbuje odnaleźć swoich biologicznych rodziców, lecz nieumyślnie. W końcu, po wielu miesiącach poszukiwań udaje jej się nawiązać kontakt z ojcem biologicznym. Podczas spotkania z nim okazuje się, że był to oszust. Niestety A.M. nie udaje się uciec z jego mieszkania i podszywacz gwałci ją.
Jej przybrani rodzice wysyłają ją na terapię, na którą przyszłą przypadkowo Margaret.


Niall Horan
Dziewiętnastolatek z Mullingar. Podczas pobytu w x-factor zaprzyjaźnia się z czwórką chłopaków, z którymi tworzy zespół One Direction. Teraz mieszka w Londynie z nowymi przyjaciółmi i nowym światem. Lecz podczas jednego z pobytów w swoim rodzinnym miasteczku przypomina sobie o swojej dawnej przyjaźni...



Harry Styles
Ten uroczy Loczek, za olśniewającym uśmiechem ukrywa cierpienie. Pragnie bliskości, lecz managerowie nie pozwalają mu na poważny związek. To zniszczy cały zespół!- mówią. Przez jakiś czas Harry to wytrzymuje. Przyjaciele nie mogą mu wszystkiego zapewnić. życie nie pozostaje mu dłużne i w końcu Harry poczuje coś wyjątkowego. Lecz czy sprzeciwi się i wypełni przeznaczenie?



Zayn Malik
Typ Bad-Boy'a. Kiedyś zawsze uśmiechnięty, teraz schudł i zmizerniał. Wszystko dlatego, że fani nie akceptują jego dziewczyny - Perrie. Dlatego coraz więcej pali coraz częściej widywany jest w klubach. Ale niedługo spotka go niespodzianka i jego życie zmieni się o 180 stopni.



Louis Tomlinson
Najstarszy z zespołu, ale tylko ciałem. Nie chce dorastać, życie nastolatka mu się podoba.
Od pewnego czasu ma problemy ze swoją dziewczyną Eleanor, która traktuje go, jak kartę kredytową.
Po poważnej kłótni z nim Eleanor zaczyna obrażać dziewczyny pozostałych chłopaków. Lou nie wie, że ona nie robi tego z własnej woli...




Liam Payne
Najpoważniejszy z zespołu. Od dłuższego czasu (z jedną przerwą) spotyka się z tancerką Danielle. Są szczęśliwi, lecz ich związek chce zniszczyć Modest!.



---------------------------------------------
Cześć kochani!
Jak widzicie, znów możecie śledzić kolejny wymysł mojej wyobraźni.
Głównymi bohaterkami będą Margaret i Anne-Marie. Z tego co zamierzam rozdziały będą przeplatane - jeden dla Maggie, drugi dla A.M. lub jeden rozdział będę dzielić na dwie części, po jednej dla każdej z dziewczyn.

Prolog już wkrótce!

Love ya - Victoria.